sobota, 10 września 2011

To początek i kres!

<3

Mamy właśnie 16:53.
Przepraszam, że wczoraj nie napisałam, ale miałam naprawdę dużo na głowie!

Napisała do mnie Amy, dziękując za "odwalenie największej roboty w zmienianiu jej światopoglądu na lepsze". Zatkało mnie trochę. Ale zdecydowałam się na dosyć dziwny krok, a mianowicie -napisałam jej całą prawdę o sobie i o tym, co sądzę.
To wszystko.

Jestem ciekawa, co odpisze. Spędziłam nad tym cały piątkowy wieczór.

Wczoraj postanowiłam, że dziś wybiorę się w okolice mojej szkoły, do... kina.
Dziś rano odbyłam dwugodzinne korepetycje z matematyki, a następnie wsiadłam w autobus, aby dosięgnąć...

marzeń.


KRÓL LEW



Wokół tego filmu kręci się całe moje dzieciństwo. Gdy byłam mała, udawałam, że jestem Nalą lub Kiarą i ryczałam donośnie, wpinając się na wysokie skały. A piosenki z filmu znam na pamięć. Serio.

To niesamowte, że nadarzyła się taka okazja. Wybrałam projekcję 2D --> ze starą wersją filmu.
I co się okazało...
Płakałam już od pierwszej sceny. To jedno z największyc moich przeżyc.

Wczoraj, zamieniłam z Olą dosłownie dwa słowa. Ale chyba nie była skora do rozmowy ze mną.

Obejrzałam w nocy jeszcze Spirited Away: W krainie duchów. Jest to japońska animacja, nagrodzona Oscarem. Piękna bajka. Jednak to "Trylogia Króla Lwa" pozostanie we mnie najgłębiej.

NA ZAWSZE.

To jeden wielki "krąg życia". Jednak, czy gdyby moje życie wyglądało inaczej, mówiłabym tak samo?
Tego nie wiem. Ale jedno jest najważniejsze:


"Pamiętaj, kim jesteś..."




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz