Morning Sun
Około godziny jedenastej wróciłam od Oli. Przenocowałam u niej. Cieszę się - rozmowy z nią zawsze dobrze na mnie wpływają. Widziałam, jak jej oczy przybierały nadnaturalnych rozmiarów, kiedy przysłuchiwała się wydarzeniom, które mają miejsce u mnie w domu.
I poza nim.
Przyjechała rodzina. Nie rozumiem, jak mogą traktowac mnie, niczym piąte koło u wozu. Frustrujące, a jak bolesne! Wiem, że nie jestem z nimi spokrewniona. Jednak mogliby chociażby ograniczyc pokazywanie tego okropnego dystansu. To on mnie męczy.
Dlaczego mam wrażenie, że wpadłam do najgłębszej studni, wypełnionej po brzegi bardzo słoną wodą? Raz po raz wynurzam się na powierzchnię, a za chwilę topię się brutalnie. Zimna ciecz pochłania moje ciało i zmysły, wypełniając moje wnętrze chorobliwą rozpaczą. I chociaż wiem, że za moment utopię się w owej studni, obserwuję zachowanie brudno-zielonej konsystencji, zapamiętuję jak najwięcej z całego zajścia. Potem stopniowo, bardzo powoli opadam na dno, tracąc oddech. Oczy przymykają się, jak do snu. Dotykam dna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz